wtorek, 24 grudnia 2013

Szewc bez butów nie chodzi.. ;)

          Już myślałam, że nie uda mi się dzisiaj przygotować tego tortu w natłoku niezałatwionych przedświątecznych spraw, ale wsparcie mojej rodziny i nadzieja na to, że wreszcie uda im się go spróbować sprawiły, że pojawił się w wersji na szybko na deser na naszym wigilijnym stole. Czasu na zdobienie nie było zbyt dużo, dlatego nie jest ono zbyt wymyślne, ale nie mogłabym nie opublikować zdjęcia tortu, który był tylko dla nas. A jest to rzadkość w naszym domu :)







Myślę też, że to najwyższa pora, żeby życzyć Wam wszystkim Wesołych Świąt!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świątecznych przygotowań ciąg dalszy.

          Okazuje się, że stworzenie czegoś całkiem nowego wcale nie jest takie proste, jakby się wydawało. Przede mną stała misja kolejnego tortu, a po głowie wciąż chodziły mi modyfikacje dotychczasowych wzorów, dlatego dosyć długo zajęło mi podjęcie decyzji i znalezienie inspiracji do stworzenia tej dekoracji. Po reakcji odbiorców torta, myślę jednak, że był to dobry wybór :)  



Z pozoru zdobienie skromniejsze, ale przy bliższym poznaniu można dopatrzeć się sporej precyzji i nakładu pracy.


...a że śniegu nie ma, to i choinki zielone ;) Mam teraz tylko jeden problem - jak to zwykle szewc bez butów chodzi - nie mam pojęcia co przygotuję na swój świąteczny stół.
Jakieś pomysły? :)

czwartek, 19 grudnia 2013

Coraz bliżej Święta!

          Dziś będzie krótko, bo godzina już późna. Co prawda tort z okazji nie ściśle świątecznej, ale że do Bożego Narodzenia już niedługo, a ja dostałam wolną rękę, dlatego pozwoliłam sobie na wypróbowanie sił w takim zdobieniu. Życzeń świątecznych Wam jednak jeszcze nie składam, bo będzie ku temu okazja niebawem. Za zaufanie baaardzo dziękuję M. i K. - mam nadzieję, że będzie Wam smakował, bo starałam się jak mogłam :) 





niedziela, 15 grudnia 2013

"Beata i fabryka czekolady"

          W tym tygodniu przede mną cztery torty, co zapowiada dość pracowity czas, biorąc pod uwagę także pracę na pełnym etacie i inne przedświąteczne obowiązki. Dziś jednak nie będzie o tortach, ale nie odchodzimy od tematyki słodyczy tak bardzo ;) Poza wykonywaniem tortów, czasami lubię zająć się też czymś co nieco odbiega od tych wypieków. Na swoim koncie mam także bloki czekoladowe, trufelki czy właśnie... pralinki! I o tym właśnie dzisiaj. Myślę,  że to także dobry pomysł na to, czym możecie obdarować swoją rodzinę czy przyjaciół z okazji zbliżających się Świąt, jeśli zechcecie podarować im coś, wykonanego własnoręcznie przy nieco większym nakładzie pracy. 






              Powiem szczerze, że przygotowanie tych pralinek sprawiło mi dużo frajdy. Każdy kolejny raz sprawiał, że dochodziłam do coraz większej wprawy i przygotowanie czekoladowych gwiazdek i serduszek z nadzieniem zajmowało mi coraz mniej czasu, a dawało coraz lepszy efekt. Nadzienie do pralinek przygotowałam na podstawie tego przepisu, w przypadku białych gwiazdek były to po prostu prażone siekane orzechy laskowe. Foremki, których używałam to silikonowe foremki przeznaczone właśnie do pralinek - to ważne, ponieważ są odpowiednio elastyczne co jest niezbędne podczas wyjmowania ich po zastygnięciu czekolady.

Krótki instruktaż:  
Przygotowujecie produkty - topicie czekoladę  (u mnie mleczna milka lub biała alpen gold), przygotowujecie nadzienie. Ważne aby czekolada była dostatecznie płynna aby można było dokładnie wysmarować nią boki i dno foremki. Upewnijcie się, że wystarczająco grubo nałożyliście czekoladę, ponieważ kiedy jej warstwa będzie zbyt cienka, może pokruszyć się podczas wyciągania pralinek z foremki. Kiedy czekolada już zastygnie możecie wypełnić ją przygotowanym wcześniej nadzieniem (płynnym czy chociażby orzeszkami. Pamiętajcie, żeby zostawić trochę miejsca na wierzchnią warstwę czekolady. Ponownie odstawiamy foremki do zastygnięcia. Po tym czasie należy wyciągnąć foremkę z lodówki i nałożyć ostatnią warstwę czekolady. Nierówności wyrównujemy np nożem. Odstawić do zastygnięcia na kilka godzin.  Im dłużej gotowe pralinki poleżakują w lodówce tym lepiej przy ich wyciąganiu z foremek i późniejszej wrażliwości czekolady na temperaturę pokojową. 
Gotowe pralinki możecie zapakować w ozdobne pudełeczko lub celofan. 


Powodzenia!

czwartek, 12 grudnia 2013

Klasycznie

          Zdobienie już Wam znane i należące do klasyków, w każdym razie w moim wydaniu ;) Ale nie mogłam go nie zamieścić, bo ta kompozycja rozjaśnia szare widoki za oknem i co ważne, jest możliwa do wykonania o każdej porze roku. 


           To już trzecia na tym blogu propozycja zdobienia dla tortu z masą z Milky Way i brzoskwiniami (poprzednie tutaj i tutaj), co chyba stanowi najlepszy dowód na to, że koniecznie musicie go kiedyś spróbować! Mam mnóstwo jeszcze niewypróbowanych przepisów w zanadrzu ale do tego bardzo chętnie zawsze wracam, jeśli nie w postaci tortu, to muffinek. 

Gorąco polecam!

niedziela, 8 grudnia 2013

Nie samymi tortami człowiek żyje ;)

          Od babeczek/ muffinek tak naprawdę zaczynała się moja cukiernicza przygoda. Początkowo były to muffinki z przepisu od koleżanki, pieczone z różnymi owocami, później stawałam się coraz odważniejsza...aż dotarłam do tortowej miłości. Teraz już rzadziej w moim repertuarze pojawiają się muffiny, ale wciąż darzę je sentymentem i sympatią za łatwość i szybkość w przygotowaniu. Ta dzisiejsza pojawiła się w związku z nadwyżką.. nie, nie podwyżką (niestety), mam tu na myśli nadwyżkę produktów zakupionych do wczorajszego różanego torta. I muffinki stworzone dzisiaj są najlepszym dowodem na to, że nic się nie zmarnuje. 


Krem użyty przeze mnie wczoraj zawierał białą czekoladę (a dokładniej 2,5 białych czekolad), a do naponczowania potrzebne było coś na wzór frużeliny malinowej, ale ponieważ okazało się, że przygotowana byłam aż za bardzo (mam tu na myśli nadmiar frużeliny i pozostałe pół czekolady) to postanowiłam to wykorzystać, co by się cenne składniki nie zmarnowały. Na stanie w lodówce znalazłam też 200 ml śmietany kremówki, nie trzeba było się zatem długo zastanawiać co z tym fantem zrobić. Tak oto powstały muffinki z białą czekoladą z frostingiem malinowym. Tym razem nie ma tu ani grama sztucznego barwnika. 

Muffinki przygotowałam na podstawie tego przepisu nieco zmniejszając proporcje oraz pomijając maliny. Na frosting natomiast składały się: frużelina* i śmietana kremówka. Ciężko mi tu mówić o proporcjach. Kremówki - jak pisałam wcześniej - miałam 200 ml, frużelinę dodawałam na oko i próbując co jakiś czas, czy powstały krem ma już oczekiwany smak. Prawdę powiedziawszy zamiast kremówki lepiej sprawdziłby się tutaj serek  mascarpone, bo dzięki niemu konsystencja kremu byłaby bardziej zwarta, ale to tylko rada na przyszłość. Do zdobienia natomiast- niezawodna tylka Wilton 1M i troszke cukrowych kuleczek. Efekt - mniam! Przyznam szczerze, nie udało mi się powstrzymać od spróbowania, ale warto było zgrzeszyć.

*frużelina: w garnuszku podgrzewamy maliny (świeże nieco krócej niż mrożone) z niewielką ilością cukru aż do momentu, kiedy maliny zrobią się bardzo miękkie. Kiedy się już to stanie, przecieramy je przez sitko aby pozbyć się nadmiaru pestek (przynajmniej o 50%) i ponownie wlewamy do garnka, dodajemy odrobinę wódki (przy szklance malin ma to być 1 kieliszek) i podgrzewamy, aż do odparowania zbyt dużej ilości wody. Dodajemy do tego wcześniej przygotowaną mieszankę łyżeczki mąki ziemniaczanej z łyżeczką wrzątku oraz dwie łyżeczki żelatyny rozpuszczonej w jak najmniejszej ilości wody. Ściągamy z palnika, dokładnie mieszamy, odstawiamy do ostygnięcia i zgęstnienia. Tak przygotowany mus dodajemy łyżeczka po łyżeczce do ubitej wcześniej kremówki (lub mascarpone jeśli posiadamy), odstawiamy do lodówki na około pół godziny lub dłużej. Jeśli chodzi o cukier dodajemy go do kremówki po ubiciu lub po zmieszaniu frużeliny z kremówką, polecam użyć cukru pudru i dodawać go stopniowo, żeby nie przesadzić. Gotowe! Przygotowany frosting przekładamy do rękawa z wybraną końcówką i zdobimy muffinkę :) Trzeba pamiętać, że muffinka przed zdobieniem kremem musi być całkiem zimna, inaczej krem się nam rozpuści i nie zachowa kształtu!
 
Smacznego!


sobota, 7 grudnia 2013

Rose cake!

           Świeżynka ;) Co prawda klimaty już iście Mikołajowo - świąteczne, ale ja pozostanę jeszcze w atmosferze zdobień nieco bardziej uniwersalnych. Tym razem okazją były imieniny Pani B.. 


Ponieważ mój brat ostatnio nieco "wjechał" mi na ambicje, zarzucając powtarzalność zdobień, postanowiłam wypróbować takie, którego dotąd nieco się obawiałam. Wynikało to także z faktu, że nie miałam jeszcze odpowiednich tylek (w które teraz udało mi się całkiem obficie wyposażyć) i zawsze jakoś brakowało czasu/ odwagi/ kremu itp.;) Cieszę się, że jednak tym razem mi się udało, bo efekt jest naprawdę zadowalający. Cieszyłam się też jak dziecko kiedy udało mi się go skończyć. Poniżej dla Was filmik z instrukcją wykonania zdobienia. 


źródło: youtube.com

Do wykonania różanego tortu, niezbędna jest także tylka Wilton 1M! Jest to tylka z tak zwaną otwartą gwiazdką, dosyć mocno wycięta. Kiedyś próbowałam wykorzystać podobne tylki i żadna z nich nie dała takiego efektu, jak właśnie ta. Dla podkreślenia efektu, postanowiłam trochę wycieniować barwy tortu, stopniowo nadając im intensywności na poszczególnych poziomach. Kolory powstały przy użyciu barwnika spożywczego w proszku. 

          Mam nadzieję, że się Wam podoba i sami też zechcecie wypróbować kiedyś takie zdobienie :) Gwarantuję, że nawet bez barwników tort zrobi wrażenie.

wtorek, 3 grudnia 2013

Mój ulubiony!

           Dziś będzie krótko, ale na temat. Pod względem zdobień - jeden z faworytów, pod względem smaku - bezkonkurencyjny! Powstał tydzień temu, na specjalne życzenie Państwa S.


Postanowiłam zaproponować Im to, za czym sama przepadam. Znam też kilka innych osób, które z tęsknotą wspominają tą kompozycję. Sekretem całego tego zamieszania jest połączenie śmietany kremówki z Milky Way i brzoskwiniami, które idealnie przełamują słodycz batoników. Całość jest puszysta, delikatna, rozpływa się w ustach. Przepis pochodzi - jak zwykle - z tego miejsca. 


Zdobienie - jak widać owocowe, nieco debiutanckie, ale myślę, że udane z małą podporą lukrowego słonecznika. Na wykończenie śmietana kremówka, na bokach wiórki czekoladowe, te, które mieliście okazje oglądać w poprzednim poście na wierzchu Malinowego Czarnego Lasu. 







Lubicie to?


sobota, 30 listopada 2013

Coś wyjątkowego.

      Ten tort to moja wielka duma, tuż obok truskawkowego i kilku innych, których jeszcze nie było na blogu. Efekt końcowy jest skutkiem wielu godzin spędzonych na pieczeniu i dekorowaniu dotychczasowych wypieków, zajął mi niemało czasu i pochłonął całkiem sporo...masy ;) Ponieważ był zamawiany, nie miałam okazji spróbować go w całości, ale poszczególne składniki zapowiadały się obiecująco, a i recenzja telefoniczna nie pozostawiła mi zbyt wielu wątpliwości w tej kwestii.


         W tym przypadku wykorzystałam przepis na TEGO torta, z tym, że wiśnie zamieniłam na maliny i całkowicie pominęłam dodatek alkoholu do ponczu, a zamiast czekoladowego ciasta wykorzystałam sprawdzony już przepis na biszkopt kakaowy. Na upartego możnaby spróbować zrobić tort z mrożonych malin (pomijając ich użycie do dekoracji oczywiście), ale przyznam szczerze - nie mam pojęcia jak się one (w tej postaci w całości) zachowają w masie. Z pewnością sprawdzą się w przygotowaniu malinowej masy, którą przekładamy biszkopty nim nałożymy na nie krem śmietankowy. 


        Tajemnica powstawania zdobienia zawarta jest w poniższym filmiku. Zobaczcie sami, że koszyczek wymaga tylko nieco skupienia i precyzji, ale daje naprawdę efekt WOW!

źródło: youtube.com

Co prawda przy mojej malinowej odmianie Czarnego Lasu do zdobienia użyłam tylko białego kremu,  ale następnym razem na pewno! wykorzystam pomysł brązowych wstawek zawarty na filmiku. 

     To w dalszym ciągu niestety jeszcze nie jest ten tort, który przygotowałam w poprzedni weekend, ale trzeba się uzbroić w cierpliwość jeszcze chwilke ;)

środa, 27 listopada 2013

Z tęsknoty do lata!

     Ponieważ szykuje się kilka dni przerwy zostawię Wam coś na osłodę. Niektórzy już dobrze go znają, ale to jeden z tych, z których jestem dumna najbardziej! Stworzony na osiemnastkę mojego Brata
 i imieniny mojej Mamy.


W środku tort bardzo klasyczny, kakaowy biszkopt, śmietana kremówka i oczywiście truskawki. Połączenie bardzo smaczne, efektowne i szybkie do przygotowania. 


I na koniec trochę prywaty...






















Jak Wam się podoba?

Obiecuję wrócić do Was szybko, z czymś wyjątkowym ;)

wtorek, 26 listopada 2013

Idąc za ciosem


     Skoro już jesteśmy w tematyce wieczorów panieńskich i odcieniach fioletu, nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednym torcie który udało mi się popełnić także z takiej okazji. Był to tort dla mojej 
best J., jeden z pierwszych jeśli chodzi o tego typu wypieki, a zwłaszcza w wersji tęczowej (bo taki był w środku). To także jak dotąd moje jedyne zdobienie wykonane przy pomocy lukru plastycznego.

Dla mnie - wbrew panującym trendom - zabawa lukrem jest mniej atrakcyjna niż kremem. Przede wszystkim ze względu na koszty. Z racji, że staram się używać składników dobrej jakości, tort często "wychodzi" drogo tylko ze względu na nie, dlatego często szukam sposobów na nieco tańszą ale nadal efektowną dekorację. Kolejną sprawą jest to, że już i tak dość czasochłonny dla mnie proces przygotowania torta byłby jeszcze dłuższy, na co nie mogę sobie pozwolić przy swoim trybie pracy ;) Trzecią kwestią jest po prostu to, że więcej frajdy sprawiają mi zdobienia kremem, ze względu na różnorodność tylek, możliwość dodania barwników spożywczych wydaje mi się, że ilość wariantów jest naprawdę spora, nim zostanie wyczerpana. Niemniej jednak, w tym konkretnym przypadku, gdzie tort narażony był na dosyć trudne czynniki zewnętrzne - podróż do miejsca wręczenia, wysoka temperatura, składająca się z 7 biszkotpów "zawartość" - lukier plastyczny spisał się idealnie. Sam jego smak - dosyć słodki, przypominający smak Mamby całkiem dobrze komponował się z resztą. 

     Kiedyś jeszcze na pewno sięgnę po ten sposób dekoracji, nawet chodzi mi już po głowie zbliżająca się okazja specjalna. Nim to jednak nastąpi mam jeszcze kilka pomysłów dekorowania kremem, dlatego na lukier trzeba będzie jeszcze trochę poczekać ;)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Panny przodem!


     Był ślub, ale przed każdym weselem każda Panna Młoda powinna godnie pożegnać swoje panieństwo ;) Skuszona wspomnieniem panieńskiego tortu Viollet, postanowiłam się nim z Wami dzisiaj podzielić. 


  Korzystając z doświadczeń ze swoich dotychczasowych wypieków, postanowiłam zaryzykować i nieco poeksperymentować z przepisem na tego torta. Miałam na uwadze, że ulubionymi owocami naszej Królowej Wieczoru są borówki amerykańskie co postanowiłam połączyć z białą czekoladą i tak oto powstał "najlepszy tort jaki w życiu [Viollet] jadła" ;) Obiecałam Jej taki, na sierpniowe urodziny, dlatego teoretycznie przepis powinien pozostać tajemnicą, jednak biorąc pod uwagę, że jest to jeden z moich nielicznych autorskich przepisów, muszę Wam dziś o nim napisać . Mam jednak  nadzieję, że V. pozwoli mi się wykazać/ wyszaleć kiedy nadejdzie pora ;)
   
   Przepis: 

Do przełożenia potrzebne mi były:
dżem jagodowy niskosłodzony, masa z białą czekoladą* no i oczywiście borówki amerykańskie.
W takiej też kolejności przekładałam blaty biszkoptów: poncz, dżem, masa "czekoladowa", borówki i następny blat biszkoptu (biszkopt z TEGO przepisu). 
Enjoy!



*(dwie tabliczki białej czekolady rozpuszczamy dzień wcześniej w 500 ml śmietany kremówki,schładzamy 12h po czym ubijamy kremówkę, ja do ubitej kremówki dodaje jeszcze 250g mascarpone; masa z powodzeniem wystarcza do przełożenia tortu o średnicy 20 cm i skromnego udekorowania boków)

Ps. do zdobień użyłam tej samej masy co do przełożenia z dodatkiem barwników spożywczych
w proszku.


A teraz nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na sezon borówek! ;)

niedziela, 24 listopada 2013

Ślubnie

     W oczekiwaniu na lepszej jakości zdjęcia tortu, który powstał w ten weekend dziś będzie tylko publikacja zdjęć ślubnego tortu, jaki miałam szansę przygotować miesiąc temu na małe przyjęcie weselne. Wykorzystałam przepis na TEGO torta.  



Cieszę się, że ktoś obdarzył mnie zaufaniem przy tak szczególnej okazji ;)

czwartek, 21 listopada 2013

Tak to się zaczyna!

           Może nie do końca  tak, ze zaczęło się od książki, kolejność była odwrotna - najpierw blog, potem książka. Przedstawiam Wam moją Słodką Guru, autorkę bloga www.mojewypieki.com . Pisałam Wam już kiedyś o tym blogu, jak dla mnie przepisy są niezawodne, w 99% to właśnie na ich podstawie powstają moje osobiste wypieki ;)


 W drugiej połowie października Dorota Świątkowska wydała drugą już w swojej karierze książkę z przepisami m.in na ciasta, torty i desery. Książka, jest przepięknie wydana, zawiera sprawdzone przepisy i autorskie zdjęcia, lubię ją czasem wziąć do ręki tylko po to, żeby ją sobie poprzeglądać. Część receptur zawartych w mojej cukierniczej biblii można znaleźć także na blogu, który kolejny raz, serdecznie Wam polecam. 













Ps. ... a tymczasem w mojej kuchni powoli zaczynam gromadzić produkty, do weekendowych tortów, z jakimi się będę zmagać ;)


Efekty już wkrótce na blogu!


środa, 20 listopada 2013

Falbanki raz!

          Tego torta piekłam dla Mamy mojej Koleżanki jakoś na początku tego roku. Pamiętam, że dosyć mocno się wtedy przy nim napracowałam, trzeba było pamiętać, żeby niektóre rzeczy przygotować dzień wcześniej. Zdobienie jest wyjątkowo maso-chłonne, chcąc go zatem wykonać, trzeba uzbroić się w dodatkowe zapasy kremówki chociażby ;) Wydaje mi się jednak, że warto. 


        Tort jest jedną ze smaczniejszych kombinacji smakowych, jest to zmodyfikowany efekt TEGO przepisu. Masa w środku zrobiona jest ze śmietany kremówki, w której dzień wcześniej rozpuszczałam białą czekoladę. Oryginalny przepis zawiera w kremie także kawę, jednak mając już za sobą próby tego połączenia uznałam, że kawa zabija tutaj smak białej czekolady, która w połączeniu z kolejnym składnikiem, jakim jest... malinowy mus! smakuje po prostu wybornie. Przysłowiową wisienką na torcie jest orzechowy biszkopt, który tak naprawdę choć nie był tak bardzo wyczuwalny, domykał pięknie całość. 

      Zdobienie wbrew pozorom wcale nie jest takie trudne, o czym możecie przekonać się, na filmiku, który zamieszczam poniżej ;) Do kremówki  używanej do zdobienia polecam dodać troszkę mascarpone, masa będzie trochę bardziej zwarta i łatwiej będzie jej nadać oczekiwanego "kształtu". Jeśli go jednak nie macie, nic się nie dzieje, masa będzie po prostu puszysta (uwaga: w przypadku używania masy z białą czekoladą, mascarpone jest zupełnie niepotrzebne!). Wierzch tortu udekorowałam wiórkami czekoladowymi, które kupuje w lokalnym sklepie z akcesoriami cukierniczymi i dodatkami do tortów. Nie wiem czy wiórki to odpowiednie określenie. Prędzej są to małe rureczki, w różnych wariantach smakowych i kolorystycznych (dostępne także pomarańczowe i różowe- truskawkowe, albo całkiem ciemno-brązowe). Fajnie sprawdzają się na wierzch sporego wielkości torta.
       W miarę możliwości chciałabym Was czasem zapoznać, ze źródłem inspiracji do swoich zdobień. Sama kiedyś przeszukiwałam internet w celu znalezienia jakiś nowych inspiracji, dlatego myślę, że fajnie byłoby mieć to wszystko w jednym miejscu. 

źródło: youtube.com


Efekt falbanki może być jak widać naprawdę różny, wszystko zależy od tylki jakiej używacie do zdobienia, szerokości jednej falbanki czy kąta nachylenia całego rękawa 
i tylki względem boku ciasta. 
Spróbujcie sami / same , zobaczycie, że nie taki diabeł straszny ;) 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Podaruj mi trochę słońca.

          Wracając dzisiaj z pracy, zastanawiałam się, który z moich tortów Wam dzisiaj przedstawię. I tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby rozweselić nieco tą szarą jesień za oknem, dlatego przychodzę do Was z odrobiną słońca...


...a w zasadzie słonecznika ;)

          Okazuje się, że nie tak łatwo jest mi zakończyć temat opłatków, ponieważ ten rodzaj zdobień pojawia się także i tutaj. Tym razem opłatek ma nieco inną postać - są to jego zielone podłużne kawałki, które docelowo miały stanowić murawę tortowego boiska (coming soon ;)), co się jednak nie stało. Jak się pewnie zdążycie przekonać wkrótce, przeważnie boki tortów zdobię białą masą, tym razem jednak nie chciałam być taka powtarzalna, dlatego otworzyłam swoją "specjalną" szufladę i przez chwile zastanawiałam się, co z tego, co się w niej znajduje mogłoby mi tą niestandardowość umożliwić. Dysponując brzoskwiniami - jako że są jednym ze składników tego tortu - tak właśnie powstał pomysł, widoczny na załączonym obrazku. Jak się Wam podoba? ;)

          A smak..? Hmmm, mój (i nie tylko mój) ulubiony. Ale o tym jeszcze nie teraz i nie dzisiaj. Okazja nadejdzie niebawem ;) 

niedziela, 17 listopada 2013

Kolorowych tortów ciąg dalszy...



        Uporajmy się z tematem tęczowych tortów i opłatkowych zdobień raz na zawsze ;)

Jak nietrudno zauważyć, wszystkie, z wykonanych przeze mnie tortów z wykorzystaniem opłatka, były przeznaczone dla dzieci. O gwarancji sukcesu w postaci zadowolenia maluchów na widok tego tortu już Wam wspominałam. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak przedstawić Wam kolejnych bohaterów urodzinowych przyjęć.  Z każdym z tortów zdobionych jadalnym opłatkiem nabierałam większej wprawy. Niektóre ze zdjęć robione były od razu po wykonaniu tortu, dlatego obrazek wydaje się być matowy. Na zdjęciu z "Zygzakiem" z niebieską obwódką widać, jakiej intensywności nabierają kolory po kilku godzinach.


 


Sprzedawcy zalecają, aby opłatek kłaść około godzinę do trzech przed podaniem. Osobiście nie widzę problemu robić to dzień wcześniej - trzeba mieć jednak na uwadze to, co stanowi bazę pod opłatek. W większości przypadków u mnie była to masa ze śmietany kremówki lub kremówki w połączeniu z serkiem mascarpone. Pod żadnym pozorem, nie może być to galaretka! W sprzedaży dostępny jest tak zwany żel nabłyszczający na opłatek dekoracyjny. Jak sama nazwa wskazuje zapewne ma on wzmocnić efekt "wow" i być może za jego pomocą można by wyrównać powstałe w wyniku wilgoci delikatne nierówności, widoczne na zdjęciach. Ja jednak ze względu na - 
już i tak - dość wysoki koszt składników i wykonania tortu do tej pory pomijałam ten element dekoracji. Z pewnością jednak pewnego razu połakomię się i o to cudo i podzielę się z Wami efektami jego działania.


Ps. Zdaję sobie sprawę, że zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia, ale niestety mój talent w kwestii tortów - jeśli o takim można w ogóle mówić - obejmuje tylko ich wykonanie, niestety nie uwiecznianie. Będę chciała nad tym jakoś popracować, choć sprzęt jakim dysponuje raczej nie daje mi wielu możliwośći. W tym miejscu chciałam podziękować Magdzie i Michałowi za zdjęcie torta, stanowiącego nagłówek tego bloga- przynajmniej ono wdzięcznie mnie reprezentuje ;)

czwartek, 11 lipca 2013

Tęczowy tort

          Tęczowy tort jest niewątpliwie pracochłonnym wyzwaniem, wymagającym dużo cierpliwości od osoby, której powierzone zostało jego wykonanie. Ale efekt wart jest poświęcenia, bowiem budzi on zachwyt nie tylko u dzieci, którym jest on dedykowany, ale także wśród dorosłych. Kiedy dodamy do tego kolorowy opłatek, z ulubionym bohaterem bajkowym Małego Solenizanta możemy mieć już pewność co do naszego sukcesu. 



Tym razem jednak nie skupimy się na technice ozdabiania i tym jak tort wygląda na zewnątrz, ale tym, co prezentuje on w środku. A tu....

 

niespodzianka! 

         Do przepisu na tego torta odsyłam Was do mojego ulubionego bloga - Moje wypieki. To właśnie od tego zaczęła się moja przygoda z pieczeniem. Z czystym sercem mogę Wam polecić przepisy zamieszczane tam przez autorkę - budzą zachwyt wśród wszystkich degustujących wypieki bez względu na poziom trudności ich wykonania. Tutaj znajdziecie oryginalny przepis, z którego skorzystałam przy wykonaniu tego torta. Natomiast w tym miejscu znajdziecie zmodyfikowany przepis, z blatami biszkoptowymi. Podobno smaczniejszy, ale jeszcze nie próbowałam ;) Z reguły w swoich tortach zupełnie zmieniam proporcje jeśli chodzi o masę do zdobienia na zewnątrz. W zależności od techniki - wymagają one większego bądź mniejszego zużycia składników. Na temat opłatkowych ozdób, na pewno jeszcze będę pisać.




O moich wypiekach słów kilka.



        Nie chcę się za bardzo rozpisywać w pierwszym poście tego bloga, jednak jest kilka kwestii, o których należy wspomnieć na samym początku.  

Zacznijmy może od tego, że jestem samoukiem,  który miłuje się w pieczeniu ciast, tortów i dzieleniu się nimi z przyjaciółmi, rodziną i znajomymi. Jest to dla mnie odskocznia od codzienności, kiedy zaczynam piec cały świat dookoła przestaje istnieć. Praktycznie każdy element tego zajęcia - poza końcowym sprzątaniem - pochłania mnie i cieszy, chyba, że coś dzieje się nie po mojej myśli, co nieskromnie przyznaje, zdarza mi się rzadko. Inspiracji szukam w różnych miejscach- książkach, gazetach, oczywiście także w internecie, o czym z pewnością zdążycie się jeszcze przekonać. Będę Was także kierować do źródeł przepisów, z których korzystam - uważam że ciasto czy tort poza tym, że ma dobrze wyglądać musi też pysznie smakować. Pod tym względem jestem nieugięta i dążę do perfekcji.  
   
Mam nadzieję, że będę stanowić dla Was inspirację, albo przynajmniej radość dla oka. 
Pozwólcie, że od teraz moją pasję będę rozwijać razem z Wami.