Święta za pasem, więc przygotowania świąteczne też zbliżają się wielkimi krokami. W niektórych domach nie ma Bożego Narodzenia bez piernikowych wypieków, u mnie zawsze kojarzyły się one z metalową puszką wypełnioną po brzegi kruchymi ciastkami mojej babci. I choć przepisu babci nigdy nie dogonię, bo zawsze kiedy ją o niego pytam mówi, że składniki daje "na oko", to tym razem postanowiłam pobawić się przynajmniej nieco formą, zwłaszcza, że udało mi się kupić stempelek z bardzo "oryginalnym" napisem. Mimo, że mało w nim motywu świątecznego, nie mogłam się oprzeć w wykorzystaniu go, przy okazji zimwych (choć pogoda za oknem na to nie wskazuje) wypieków.
Chwilę zajeło mi wypracowanie najlepszego systemu na jak najlepsze wykonanie ciastek z tym wzorem, bo i ciasto nie mogło być za grube i stempelek nie był tak łatwy do użycia jak się to wydawało na początku. W końcu jednak udało mi się osiągnąć względnie satysfakcjonujące efekty, choć podejrzewam, że następnym razem będą one jeszcze bardziej zbliżone do "ideału".
Do ciasteczek użyłam TEGO przepisu. Zależało mi bowiem, żeby ciastka nie rosły za bardzo, aby po upiezeniu napis - dosyć szczegółowy - był w miarę czytelny. W końcu to 100% homemade i handmade work :)
Przy tego rodzaju wypiekach, liczy się każda minuta w piekarniku, chwila nieuwagi i ciastka mogą nie nadawać się do jedzenia. Te jednak, mam nadzieję będą cieszyć jutro podniebienia moich koleżanek i kolegów z pracy :)
Warto bowiem w okresie światecznym pamiętać nie tylko o rodzinie, ale i o tych, z którymi w życiu codziennym spędzamy całkiem sporo czasu. Im też należą się podziękowania i najlepsze życzenia, w każdym razie na pewno należą się one moim współpracownikom, których osobiście uwielbiam :)